Od braku motywacji, bezsensowności do życia w pasji

Moje życie oczyściło się ze wszystkiego, co do niedawna było moją codziennością.
Nie mam kontaktu z dawnymi przyjaciółmi, nie mam dawnych spraw i obowiązków, które wypełniały mi czas każdego dnia. Nie mam już świadomości ofiary, nie walczę, ani nie zmagam się z życiem. Nie boję się problemów, ani nie robią już na mnie takiego wrażenia jak kiedyś. Wszystko co przychodzi jakikolwiek strach, problem, niewygodna sytuacja za chwilę się rozpływa i już prawie tego nie ma, poza głębokim wiedzeniem, mądrością i wdzięcznością za daną sytuację. Nie mam specjalnie obowiązków i mam mnóstwo wolnego czasu tylko dla siebie Nie mam motywacji, aby angażować się w jakiekolwiek ludzkie sprawy. Nie muszę czuć się dowartościowany przez innych. Nie potrzebuję przyciągać uwagi innych ludzi. Nikt nie musi mnie lubić, kochać, ani ja nikogo. Nie muszę ratować świata ani pomagać innym, ani niczego nikomu udowadniać. Nie ma w moim życiu dramatów, którymi mógłbym żyć. Brak potrzeby walki o władzę, dominację, uznanie, potrzeby stawania się kimś wartościowym i cenionym. Nie mam motywacji do życia, którą kierują się inni ludzie.

Wiele razy doświadczałem tej pustki, nudy i utraty motywacji do życia. Bo po co żyć wszystkim tym, co nie ma już dla nas znaczenia?
Nuda codzienności i ciągle powtarzające się te same sprawy. Kompleta utrata pasji i zainteresowań, rzeczy, którymi kiedyś żyłem i cieszyłem się. Wszystko teraz zniknęło i zapadło się głęboko pod ziemię.
Zawsze wiedziałem, że jest coś więcej, niż to co widzimy oczami i możemy dotknąć rękami. Zawsze byłem tego pewien i czułem to głęboko w sobie. Taka iskierka, która zawsze świeciła i nie pozwalała mi zrezygnować z tej wielkiej podróży jakim jest życie na ziemi.
„Dobrze, ale co robisz, człowieku? Byłeś na spacerze, na basenie, na masażu, spałeś wiele godzin, co do diabła robisz? Co ta twoja duchowość oznacza, że ​​zestarzejesz się w lesie, albo umrzesz w saunie? Przecież ty nic nie robisz.”
Tak. Przez długi czas obwiniałem się za to, że nie zrobiłem nic ważnego dla świata, a w zasadzie porzuciłem moje wielkie wspaniałe życie i stałem się leniwym nieudacznikiem, który dorobił sobie do tego duchową historie.
Spędzanie wielu dni w samotności bez obowiązków i celu prowadzi umysł do szaleństwa.
Przez wiele dni czułem się winny, miałem niską samoocenę, byłem niesamowicie znudzony nic nie robieniem. Unikałem ludzi, ponieważ nie miałem za bardzo o czy z nimi rozmawiać.Nie byłem szczególnie zainteresowany codziennymi sprawami i problemami przeciętnych ludzi.Nie interesuje mnie co dzieje się w polityce, w sporcie, jak zarobić duże pieniądze, albo jaki wziąć kredyt na mieszkanie. Życie stało się szare, monotonne i nudne.

Będąc głęboko w tym stanie zadałem sobie pytanie: „Nie mam motywacji do życia, jaki jest cel mojego życia, dlaczego jestem tak znudzony”?

Wtedy zdałem sobie sprawę, że nudzę się ludzkim życiem w wymiarze fizycznym i mentalnym w masowej świadomości.
A moje życie w tych wymiarach było bez znaczenia, bez osiągania celów, wyzwań i trudów.
W tym momencie znów poczułem moją świadomość. Moje mistrzostwo.
Zacząłem odczuwać przyjemne ciepło otoczenia, życie znów stało się przyjazne i nabrało kolorów.
Znowu przypomniałem sobie, co to znaczy czuć i być naprawdę zmysłowym, czuć głębokie połączenie ze wszystkim i wszystkimi.
Zdałem sobie sprawę, jak bardzo zmieniła się moja rzeczywistość, wymiar i sposób, w jaki postrzegam tę rzeczywistość.
Zrozumiałem, jak zmieniam wymiary i rzeczywistości. I to, że nie jestem więźniem tej jednej nudnej rzeczywistości, a jedynie dotarłem do jej granic.

FIZYCZNY
W najniższym wymiarze fizycznym odczuwamy oddzielenie, dualizm, ponieważ porównujemy wszystko do naszego fizycznego ciała. Odbieramy rzeczywistość tylko wtedy, gdy możemy dostrzec ją ludzkimi zmysłami. Wszystko wydaje się być solidne i trwałe, ma dużą grawitację. Jest to najbardziej ograniczony wymiar. Wszystko dzieje się tu powoli.

MENTALNY, WYMIAR MYŚLI
W kolejnym wyższym wymiarze możemy używać MYŚLI, aby wyobrażać sobie rzeczy, które nie istnieją fizycznie. Możemy je tworzyć za pomocą myśli i wyobraźni. Jesteśmy również pod wpływem myśli innych i programowania masowej świadomości. To wspaniały wymiar, dopóki nie jesteśmy jego więźniami. W tym wymiarze mamy cele, motywacje, działania, logikę i problemy do rozwiązywania. Żyjąc w tym wymiarze, naszą główną motywacją jest przetrwanie, zaspokajanie podstawowych potrzeb życiowych (jedzenie, seks, spanie), współzawodnictwo, zdobywanie przewagi nad innymi… władza, pieniądze, siła.
Z powodu problemów, które sobie stworzyliśmy, cierpimy i próbujemy walczyć z nimi poprzez nałogi, choroby i obwinianie innych. W tym wymiarze wydaje nam się, że wszystko jest przeciwko nam lub poza nami. Czujemy się oddzieleni od wszystkiego, czego pragniemy. Czekamy na lepsze czasy, łut szczęścia, albo czekamy aż ktoś za nas coś zrobi, albo jak jesteśmy już bardzo zdesperowani to modlimy się do boga i czekamy na pomoc aniołów. Wszystko wydaje się być poza nami i że nie mamy wpływu na to co się dzieje w naszym życiu, bo jest to zależne od czynników zewnętrznych, ale nie od nas samych. Oddajemy swoją kontrolę, władzę nad życiem innym.
Nasz umysł i emocje (fizyczne reakcje waszego ciała na myśli) mogą fałszować wszystko, nasze oświecenie, duchowość, boga, miłość i nasze „wyższe wymiary” oraz głębokie duchowe stany. W tej rzeczywistości ludzie zajmują się codziennymi problemami i szukają logicznych rozwiązań.

ŚWIADOMOŚĆ
W kolejnym wymiarze królują UCZUCIA. Wykorzystując wyobraźnię, zaczynamy otwierać się na CZUCIE. Nie potrzebujemy rozumieć uczuć.Uczucia to uczucia. Jak opisać miłość, albo czerwony kolor? Czujemy wszystko. Bycie świadomym, uważnym to odczuwanie.
Wszystko co jesteśmy w stanie poczuć, możemy bardzo szybko zamanifestować w fizycznym wymiarze.
Ponieważ uczucia są dla umysłu niezrozumiałe, to nie musimy go używać. Czyż to niewspaniałe? Nie potrzeba myśleć i używać umysłu? Będąc głęboko w wymiarze umysłu, wydaje nam się jednak, że myśli są najważniejsze, że nawet jak dotkniemy świadomości to i tak jest nam potrzebny umysł. Ale na szczęście to tylko iluzja.Uczucia nadpisują myśli, emocje i logikę. Wszystko, co możemy zrobić, aby móc manifestować w tym wymiarze to PRZYZWALANIE.
PRZYZWALANIE bez oczekiwań, złudzeń i analiz.

Jest to znaczne uproszczenie. Istnieją dalsze wymiary, ale nie ma to znaczenia. Ponieważ większość ludzi jest uwięziona między drugim, a trzecim wymiarem.

Wiele razy znajdowałem się w świadomości i odczułem głębokie połączenie ze wszystkim, ale nieoczekiwana sytuacja, dawny problem, trauma i wracałem z powrotem do mentalnego więzienia, zapominając co to jest świadomość.
Umysł wie, czym jest świadomość, ale to, co umysł nazywa świadomością, jest tylko iluzją świadomości.Umysł może oszukiwać, naśladować i udawać świadomość! Umysł może udawać miłość, a nawet szczęście. Możemy przeczytać 1000 książek o duchowości, ale jak ich nie doświadczymy poza umysłem to będzie to zwyczajna iluzja, kolejne informacje. To jest prawdziwe duchowe więzienie.

Cholera, ile razy tam wracałem! Aż się denerwuję, gdy o tym piszę.
Poczuj swoją świadomość, oddychaj swoją świadomością. Nie czytaj o tym, ani nie analizuj. Poczuj swoją obfitość, miłość. Nie czytaj o tym i nie próbuj pracować nad tym, analizować, ani wysilać się. Poczuj to. Oddychaj tym.Przyzwalaj na to. I to wszystko.
To jest tak absurdalnie proste, że aż nie chce się wierzyć! Ale mistrzostwo jest prostotą. Kompleksowość, złożoność, skomplikowanie, trud jest nienaturalne, jest zniekształceniem.

W wymiarze świadomości nie ma ludzkiej MOTYWACJI do podejmowania działań do osiągania celów i rozwiązywania problemów.
Pojawia się INSPIRACJA, pasja. Gdy masz inspirację, twoje życie zaczyna płynąć. Jesteś w ciągłym przepływie.
Nie ma planowania, martwienia się i zastanawiania się, co dalej. Świecisz swoim światłem, świadomością, boskością i to przyciąga wszystko, czego potrzebujesz w danej chwili, omijając pracę umysłu. W tym stanie, twoje ludzkie problemy, ograniczone cele, niskie potrzeby są zastąpione na życie twoim najwyższym potencjałem, boską pasją, wolą, przeznaczeniem.
Jeśli czujesz się znudzony, oznacza to, że przenosisz się do wyższych wymiarów. Stan nudy, zmęczenia i braku motywacji jest czymś naturalnym.

I tak to jest…

Hubert

Spotkanie z samym sobą

W ostatnich dniach nie dzieje się nic ciekawego w moim życiu.

Niczym się nie zajmuję, nie mam problemów. Z nikim się nie spotykam. Mam tyle pieniędzy, że nie muszę pracować. Mogę robić wszystko, co tylko zechcę, i nie robię nic. Codziennie chodzę do lasu, a przez resztę dnia śpię. Nie chcę mi się nawet robić moich ulubionych rzeczy. Mógłbym podróżować przez cały rok i zwiedzać. Mógłbym pisać i malować. Mógłbym spotykać się z przyjaciółmi. I nie robię nic. Nic szczególnego.

Nie jestem przygnębiony, ani smutny. Po prostu jestem znudzony ludzkim życiem.

Dostrzegam dawnego siebie, patrząc na wiele osób które znam, jak wypełniają swój czas wieloma obowiązkami, problemami, dziećmi, rodziną. Jak pracują tylko po to, aby nie dopuścić do momentu, kiedy będą tylko z samym sobą.

Wcześniej byłem zajęty wieloma rzeczami – biznesem, spotkaniami i moimi wielkimi zainteresowaniami. A teraz nic.

Wielka pustka, niewypełniona przestrzeń. Czuję się niezręcznie.

Wiem wszystko o oświeceniu, duchowości, nie chcę czytać więcej książek, nie mam autorytetów, ani nie czuję, że ktoś może mnie jeszcze czegoś nauczyć. Zastanawiam się, czy w ogóle spotkałem w życiu człowieka, który był mądrzejszy i bardziej świadomy niż ja sam.

Z jednej strony, czuję moje wielkie mistrzostwo, moją niekończącą się świadomość, z drugiej strony, czuję jak ludzka natura powstrzymuje mnie od prawdziwego życia.

Wiem, że teraz nadeszła ta chwila, żeby pobyć samemu ze sobą. Nikt i nic nie jest w stanie mnie od tego oddzielić. Wszyscy aktorzy poschodzili ze sceny i teraz zostałem na niej sam. Już nie potrzebuję innych, żeby mnie wspierali w mojej drodze. Nie będzie już kolejnych wielkich inscenizacji. Jestem tylko ja.

To jest święty czas tylko dla mnie. Nawet najbardziej ukochana osoba nie może mi pomóc. W tym czasie istnieję tylko JA.

Wiem, że nie potrzebuję nikogo, ani niczego do szczęścia. Tylko ja mogę dać sobie szczęście, miłość i obfitość. Jestem sam i nie ma takiej siły, która mogła by to zmienić. Wszystko zależy tylko ode mnie. Nie mogę nikogo obwiniać za to co dzieje się w moim życiu. Wszystko sam stworzyłem i wszystkiego sam doświadczam.

Wszystko co robiłem w moim życiu, nie ma większego znaczenia. Nie ważne, czy byłem dobrym człowiekiem, czy złym. Nie ważne czy pomagałem ludziom, czy ich mordowałem. To naprawdę nie ma znaczenia. To tylko historie. Ponieważ każdy sam kreuje swoją rzeczywistość, nie można obwiniać innych. To takie proste. Dlatego naprawdę nie czuję się winny, ani dumny, szczęśliwy czy smutny.

Jestem tym kim jestem. Akceptuję wszystko, czym jestem. Kocham siebie.

Kocham siebie bez osądzania, kocham moje ludzkie JA bezwarunkowo.
Jestem miłością.

I tak to jest…

Hubert

ŚMIERĆ. KONIEC WSZYSTKICH HISTORII.

Przez kilka dni czułem śmierć samego siebie.
Przestałem odczuwać miłość do wszystkich i wszystkiego.
Denerwowały mnie psy, ludzie i śpiew ptaków.
Brałem to wszystko bardzo na poważnie. Chyba nawet wpadłem trochę w panikę. Przestraszyłem się, tego stanu.

Czułem się jak na jakimś duchowym znieczuleniu, bo nie czułem absolutnie nic.

To mnie w jakiś sposób uwolniło, mogłem spojrzeć w głąb siebie, jak jeszcze nigdy wcześniej.

Czasami było to przerażające, a momentami wszystko wydawało mi się komiczne, tak że płakałem ze śmiechu.
Doświadczenia mojego życia stały się nagle totalnie nieistotne, nierealne. Wszystkie cierpienia, które przeżyłem, przeszyły mnie, jak jakiś jeden wielki sen.
Na początku byłem smutny, że wszystkie emocje związane z moim życiem mnie opuszczają. A potem poczułem ulgę, że cały ten proces nie był tak poważny, jak mi się wydawało.

Poczułem moje mistrzowskie skrzydła, które uniosły mnie ponad wszystko, co przeżyłem.

Poczułem ulgę i mądrość, esencję, która była w każdej historii. Wielki spokój. Koniec wszystkich opowiadań.

Śmierć mojego EGO.

Poczucie mistrzostwa, które wykracza ponad wszystkie historie.

HUBERT