ŚMIERĆ. KONIEC WSZYSTKICH HISTORII.

Przez kilka dni czułem śmierć samego siebie.
Przestałem odczuwać miłość do wszystkich i wszystkiego.
Denerwowały mnie psy, ludzie i śpiew ptaków.
Brałem to wszystko bardzo na poważnie. Chyba nawet wpadłem trochę w panikę. Przestraszyłem się, tego stanu.

Czułem się jak na jakimś duchowym znieczuleniu, bo nie czułem absolutnie nic.

To mnie w jakiś sposób uwolniło, mogłem spojrzeć w głąb siebie, jak jeszcze nigdy wcześniej.

Czasami było to przerażające, a momentami wszystko wydawało mi się komiczne, tak że płakałem ze śmiechu.
Doświadczenia mojego życia stały się nagle totalnie nieistotne, nierealne. Wszystkie cierpienia, które przeżyłem, przeszyły mnie, jak jakiś jeden wielki sen.
Na początku byłem smutny, że wszystkie emocje związane z moim życiem mnie opuszczają. A potem poczułem ulgę, że cały ten proces nie był tak poważny, jak mi się wydawało.

Poczułem moje mistrzowskie skrzydła, które uniosły mnie ponad wszystko, co przeżyłem.

Poczułem ulgę i mądrość, esencję, która była w każdej historii. Wielki spokój. Koniec wszystkich opowiadań.

Śmierć mojego EGO.

Poczucie mistrzostwa, które wykracza ponad wszystkie historie.

HUBERT

Dodaj komentarz