W ostatnich dniach nie dzieje się nic ciekawego w moim życiu.
Niczym się nie zajmuję, nie mam problemów. Z nikim się nie spotykam. Mam tyle pieniędzy, że nie muszę pracować. Mogę robić wszystko, co tylko zechcę, i nie robię nic. Codziennie chodzę do lasu, a przez resztę dnia śpię. Nie chcę mi się nawet robić moich ulubionych rzeczy. Mógłbym podróżować przez cały rok i zwiedzać. Mógłbym pisać i malować. Mógłbym spotykać się z przyjaciółmi. I nie robię nic. Nic szczególnego.
Nie jestem przygnębiony, ani smutny. Po prostu jestem znudzony ludzkim życiem.
Dostrzegam dawnego siebie, patrząc na wiele osób które znam, jak wypełniają swój czas wieloma obowiązkami, problemami, dziećmi, rodziną. Jak pracują tylko po to, aby nie dopuścić do momentu, kiedy będą tylko z samym sobą.
Wcześniej byłem zajęty wieloma rzeczami – biznesem, spotkaniami i moimi wielkimi zainteresowaniami. A teraz nic.
Wielka pustka, niewypełniona przestrzeń. Czuję się niezręcznie.
Wiem wszystko o oświeceniu, duchowości, nie chcę czytać więcej książek, nie mam autorytetów, ani nie czuję, że ktoś może mnie jeszcze czegoś nauczyć. Zastanawiam się, czy w ogóle spotkałem w życiu człowieka, który był mądrzejszy i bardziej świadomy niż ja sam.
Z jednej strony, czuję moje wielkie mistrzostwo, moją niekończącą się świadomość, z drugiej strony, czuję jak ludzka natura powstrzymuje mnie od prawdziwego życia.
Wiem, że teraz nadeszła ta chwila, żeby pobyć samemu ze sobą. Nikt i nic nie jest w stanie mnie od tego oddzielić. Wszyscy aktorzy poschodzili ze sceny i teraz zostałem na niej sam. Już nie potrzebuję innych, żeby mnie wspierali w mojej drodze. Nie będzie już kolejnych wielkich inscenizacji. Jestem tylko ja.
To jest święty czas tylko dla mnie. Nawet najbardziej ukochana osoba nie może mi pomóc. W tym czasie istnieję tylko JA.
Wiem, że nie potrzebuję nikogo, ani niczego do szczęścia. Tylko ja mogę dać sobie szczęście, miłość i obfitość. Jestem sam i nie ma takiej siły, która mogła by to zmienić. Wszystko zależy tylko ode mnie. Nie mogę nikogo obwiniać za to co dzieje się w moim życiu. Wszystko sam stworzyłem i wszystkiego sam doświadczam.
Wszystko co robiłem w moim życiu, nie ma większego znaczenia. Nie ważne, czy byłem dobrym człowiekiem, czy złym. Nie ważne czy pomagałem ludziom, czy ich mordowałem. To naprawdę nie ma znaczenia. To tylko historie. Ponieważ każdy sam kreuje swoją rzeczywistość, nie można obwiniać innych. To takie proste. Dlatego naprawdę nie czuję się winny, ani dumny, szczęśliwy czy smutny.
Jestem tym kim jestem. Akceptuję wszystko, czym jestem. Kocham siebie.
Kocham siebie bez osądzania, kocham moje ludzkie JA bezwarunkowo.
Jestem miłością.
I tak to jest…
Hubert