Ostatnie wydarzenia w moim życiu spowodowały totalną zmianę odbioru rzeczywistości. Zdałam sobie sprawę, że jestem totalnie suwerenna. Absolutnie samowystarczalna. A później poczułam, że nie muszę jeść, przestałam odczuwać głód. Na początku byłam niepewna, jadłam malutko bo trzeba. Tak ogólnie przyjęto. Jednego dnia jednak nie chciałam już dłużej robić tego co przyjęte. Przestałam jeść. Nie jadłam nic, a ciągle przybywało mi energii. Zrozumiałam, że energia nie musi być dostarczana z jedzenia. Kolejna iluzja została zdjęta z mojego życia. Nie jadłam nic przez sześć dni i zatęskniłam za gryzieniem. Poszłam do najlepszej restauracji na lunch. Odczuwałam niezwykłą wrażliwość na smak i kształty które rozgryzałam. Każde warzywo było innej konsystencji, innego kształtu, każda łyżka zupy przynosiła niezwykłe doznania. Potem gryzienie i chrupanie. Wszystko to obfitowało w uważność. Jadłam lunch 1,5 h. Było wspaniale, poczułam jak ciepło rozlewa mi się po całym ciele. Poczułam głębokie uziemienie. Kiedy dzisiaj zjadłam trzy widelce spaghetti to było jak przygoda. Makaron zakręcony nitkami w moich ustach, głęboki smak pomidorów, okrągła chrupiąca oliwka. Zrozumiałam dlaczego włosi gotują makaron al dente. Miękkość na zewnątrz, chrupkość w środku. Niezwykłe, że nigdy wcześniej tego nie dostrzegłam. Przyjemność z jedzenia kiedy nie jest się głodnym jest nie do opisania. Niby nic się nie zmieniło, może tylko to, że bardzo mało jem. Ale jak już jem to czuje Ahmyo. Stan boskiej łaski. Wspaniałość. 🙂 I tak o…..:):):)
AN